Patronem wąskiej uliczki łączącej ul. Ulanowską z Rudą i Grupką jest Wincenty Sowa „Vis”. Jest jednym z mniej znanych janowskich bohaterów, którym wojna splątała losy aż do unicestwienia.
Przyszedł na świat 5 kwietnia 1914 r. w Rudzie k. Janowa Lubelskiego. Był najstarszy z rodzeństwa, po nim urodzili się: Franciszek, Leonarda i Danie-la. W Janowie ukończył szkołę powszechną i gimnazjum (mała matura), a potem, w 1934 r. Liceum Handlowe w Przemyślu. W 1936r służył w wojskowej Szkole Podchorążych w Tomaszowie Lubelskim, gdzie uzyskał stopień podporucznika Zaczął pracować w spółdzielczości — kolejno: w Ja-nowie, Puławach i Zamościu. Jednocześnie podjął studia zaoczne w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu.
1 września 1939 r. zastał go w Zamościu. Zgłosił się na ochotnika do Szkoły Podchorążych w Tomaszowie Lubelskim, z której w stopniu pod-porucznika został skierowany do 8. Pułku Piechoty w Lublinie. Po przegranej kampanii wrześniowej wrócił w październiku do Janowa i ożenił się z Janiną Jeżynkówną.
Jesienią 1939 r. związał się ze Służbą Zwycięstwu Polski. Utrzymywał kontakty z miejscowymi działaczami niepodległościowymi: Janem Świtlukiem, Janem Szpytem, Józefem Siedleckim, Rutą, Baranem, Bolińskim, ks. Dąbrowskim i jego siostrzeńcem Sławkiem. Dużą rolę w zorganizowaniu tej siatki miał wielki patriota i polityk, ks. dziekan Józef Dąbrowski, późniejszy więzień UB.
Nieocenionym skarbem Wincentego było wówczas radio, z którego można było czerpać najnowsze wiadomości o wydarzeniach na świecie. Jego posiadanie było podczas okupacji zakazane, toteż ukrywanie, nasłuch, czy choćby ładowanie baterii wymagało daleko posuniętej ostrożności. Mimo to Wicek stracił radio. Stało się to za przyczyną niejakiego Krochmalnego — Ukraińca, który wyśledził siostrę Lońkę przenoszącą ukradkiem odbiornik do sąsiadów. Jednak W. Sowa znalazł i odebrał swoje radio, które było już w Kawęczynie. Przygotował teraz na niego bardzo zmyślny schowek w końskim żłobie.
W działalności konspiracyjnej Wincenty po-sługiwał się wtedy pseudonimem „Orzechowski”. Znał stenografię, więc notował informacje Radia BBC z Londynu, w oparciu o które sporządzano później gazetki. Do ich rozpowszechniania każdy z konspiratorów miał swoją placówkę. Nie wszyscy mieli broń, ale na wypadek aresztowania i przesłuchiwania nosili ze sobą strychninę. Wincenty miał już wtedy pistolet, z którym się nie rozstawał nawet podczas snu.
Któregoś dnia, a było to pod koniec 1943 roku, Wincenty przyniósł do domu i położył na stole karabin maszynowy, czym wzbudził ogromny lęk u matki i rodzeństwa. „Idę do lasu” — oznajmił. Wywołało to wielką rozpacz domowników, ale nie miało wpływu na jego decyzję. Okazało się, że od początku 1943 r. tworzył oddział partyzancki Na-rodowych Sił Zbrojnych. Oddział składał się z uczniów janowskiego gimnazjum, mieszkańców okolicznych wiosek (m.in. „Motyl”, „Sosna”, Białek, Paweł Olech i Andrzej Pikula; dwaj ostatni polegli pod Borownicą, a po wojnie ich ciała przeniesiono na cmentarz w Janowie), dołączają też żołnierze z placówki w Białej z dowódcą Adamem Jaroszem. Początkowo oddział liczy ok. 35 żołnierzy, później powiększa stan osobowy. W. Sowa zmienił wtedy pseudonim „Orzechowski” na „Vis”; wyrażał on z jednej strony szacunek dla broni, którą zawsze miał przy sobie, z drugiej zaś strony zawierał jego inicjały: WI-ncenty S-owa.
Oddział „Visa”. Fot. z archiwum Muzeum Regionalnego w Janowie Lubelskim
Od lipca 1943 r. oddział „Visa” wszedł w skład zgrupowania NSZ dowodzonego przez kpt. Leonarda Zub-Zdanowicza „Zęba”. W składzie zgrupowania były ponadto oddziały „Stepa”, „Ci-chego”, „Znicza”, „Jacka” i „Dymszy”, operujące samodzielnie i koncentrowane na czas większych operacji. Jesienią 1943 r. oddział „Visa” stacjonował w obozie „Zęba” nad rzeką Sanna. Brał także udział w akcjach z oddziałami AK – kpt. Tadeusza Sztumberg-Rychtera „Żegoty”, por. Tadeusza Kuncewicza „Podkowy”, por. Jana Turowskiego „Norberta”, por. Adama Piotrowskiego „Doliny” oraz placówki AK Zaklików. M.in. w nocy z 7 na 8 września 1943 r. opanowano Janów Lubelski i magazyny; uczestniczył też w zwycięskiej walce zgrupowania NSZ z niemiecką ekspedycją pacyfikacyjną na trasie Borów – Gościeradów w „Szczeckich Dołach” w listopadzie 1943r.
Oddział „Visa” operował w rejonie Janowa Lubelskiego, zajmował się likwidowaniem skazanych wyrokiem Wojskowych Sądów Specjalnych konfidentów oraz straży leśnej, nadzorującej wycinanie lasów. Ochraniał stacjonującą w Lasach Janowskich szkołę podoficerską przy oddziale AK por. Bolesława Ostrowskiego – „Lancy”.
Po wejściu Sowietów w lipcu 1944 r. „Vis” rozwiązał oddział i na krótko wrócił do domu. Był wtedy niezwykle czujny w dzień, a noce spędzał w sąsiedzkich stodołach. Wiedział, że jest na liście do aresztowania. Pod koniec sierpnia 1944 r. wyjął ukryte radio i poszedł do Szastarki, skąd pociągiem udał się do Lublina. Zatrzymał się u znajomych na ul. Lubartowskiej pod nr 31. Chciał zmylić trop, ale okazało się, że i tam jest śledzony.
W początkach września pojechała do niego z prowiantem siostra Leonarda. Trafiła na „kocioł”. Zatrzymano ją, a wkrótce także brata. Leonardę wypuszczono, ale dla „Visa” oznaczało to początek tragicznego końca.
Uwięziono go w areszcie wojskowym w piwnicy przy ul. Marii Curie-Skłodowskiej. Przed budynkiem kłębił się stale tłum ludzi — rodzin aresztowanych. Przekupieni strażnicy zezwalali od czasu do czasu na zerknięcie do okna, dzięki czemu żona i siostra choć wzrokiem mogły wyrazić swą solidarność z więźniem. Po około dwóch tygodniach przeprowadzono uwięzionych na Lubelski Zamek. Silnie strzeżonemu konwojowi towarzyszyła procesja szlochających kobiet, niestety żaden kontakt z odprowadzanymi nie był możliwy. Dzięki przekupionym strażnikom z więzienia na Zamku wydostało się kilka grypsów. Zwłaszcza jeden z nich jest tragiczny i wzruszający — „Vis” żegna się z córeczką Marią. Prowadzony na kolejne przesłuchanie spotkał się na schodach z siostrą Lonią, której w przelocie zdołał szepnąć: „nikogo nie wydam”.
A wiedział wiele – był dowódcą ja-nowskiego oddziału Narodowych Sił Zbrojnych, znał setki żołnierzy z zakonspirowanych placówek, dziesiątki rodzin i
osób stanowiących opokę dla zbrojnego podziemia. Milczał. Nie wydał nikogo. Jego żołnierze przez następne lata kontynuowali walkę zbrojną z nową okupacją.
Przeszedł na Zamku w Lublinie okrutne śledztwo, był straszliwie torturowany. Ile przeżył, co wycierpiał podczas przesłuchań NKWD — po-zostanie na zawsze tajemnicą. Dom rodzinny w Rudzie dokładnie zrewidowano, pozabierano zdjęcia, świadectwa, pamiątki. Prześladowano rodzinę, która na wiele lat rozpierzchła się po Polsce w poszukiwaniu ukrycia. 9. 11. 1944 r. Sąd Wojskowy Garnizonu Lubelskiego na niejawnej rozprawie wydał wyrok na Wincentego Sowę: kara śmierci. Potem było 11 dni oczekiwania w celi śmierci.
20 listopada 1944 r. o godzinie 16.10 oprawcy z UB rozstrzelali trzydziestoletniego kapitana „Visa”. W tym samym dniu rozstrzelano dziewiętnastu innych żołnierzy Polski Walczącej. Ich ciała zakopano bez obrzędu pogrzebowego na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie – tak twierdziła jego siostra Leonarda, ale miejsce pochówku kapitana „Visa” do dzisiaj pozostaje bliżej nieokreślone.
W murach Zamku Lubelskiego zamordowano
kpt. Wincentego Sowę
Odpis wykonania wyroku:
Tajne
Protokół
Wykonania Wyroku Śmierci.
Miejsce m. Lublin dnia 20 listopada 1944
Podpisali
Prokurator Wojskowy Garn. Lubelski. Łucewicz Józef mjr W.P. Lekarz ……
Dowódca Plutonu Egzekucyjnego Dalecki Antoni
w obecności lek. Kupsz (?) oraz komendanta więzienia Alojzy Stolarz
stwierdzają, że w dniu dzisiejszym o godz. 16.10 został rozstrzelany Sowa Wincenty s. Marcina
skazany dnia 9 listopada 1944 r. na karę śmierci przez Sąd Wojskowy Garnizonu Lubelskiego
na podstawie art. 88 K.P.K.
Zgon rozstrzelanego został przez lekarza stwierdzony.
Prokurator: Łucewicz
Komendant więzienia Stolarz
Lekarz ……..
Dowódca Plutonu Egzekucyjnego: Dalecki
Ksiądz: (podpis nieczytelny)
DECYZJA NACZELNEGO DOWÓDCY
Wyrok zatwierdzam
15. XI. 44. /-/ Z. Berling
gen. dyw.
Źródła:
Ustna relacja Leonardy Sowa – siostry Wincentego Sowy – złożona autorowi.
Rafał Wnuk, Wierzchowiny i Huta [w:] POLSKA 1944/45, Studia i materiały nr 4, Instytut Historii PAN.
Maria Turlejska (Łukasz Socha – pseud.), Te pokolenia żałobami czarne… Skazani na śmierć i ich sędziowie 1944-1955, Londyn 1989.
Żołnierze Wyklęci – Antykomunistyczne Podziemie Zbrojne po 1944 roku, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2002.
Józef Łukasiewicz
20 listopada 1944 r. o godzinie 16.10 oprawcy z UB rozstrzelali trzydziestoletniego kapitana „Visa”. W tym samym dniu rozstrzelano dziewiętnastu innych żołnierzy Polski Walczącej. Ich ciała zakopano bez obrzędu pogrzebowego na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie – tak twierdziła jego siostra Leonarda, ale miejsce pochówku kapitana „Visa” do dzisiaj pozostaje bliżej nieokreślone.