Od dawien dawna w Janowie Lubelskim gdy nadchodził czas Świąt Wielkiej Nocy tuż po święceniu pokarmów mieszkańcy Janowa zbierali się w celu zrobienia tzw. „górek” które służyły do gry w „jajka”. Najpierw trzeba było wyrysować kształt górki na powierzchni, następnie wybrać ziemię wzdłuż wyrysowanych linii do odpowiedniej głębokości. Jednocześnie usypywano czub górki, który był wyższy lub niższy w zależności od długości górki. Potem przystępowano do wyprofilowania jej. Bandy musiały być wyokrąglone a po środku znajdował się delikatny grzbiet. Na koniec górkę trzeba było posypać żółtym piaskiem oczywiście przez przetak i dokładnie ubić i wygładzić packami a bandy butelką(niejednokrotnie opróżnianą tuż przed jej użyciem) lub słoikiem, aby jajko puszczone z czuba nie natrafiało na żadne przeszkody – kamyki lub
nierówności. Jajko puszczone przy bandzie z dobrze wykonanej górki powinno przeturlać się niemal dookoła.Wykonanie takiej górki wymagało nie lada umiejętności od wykonawców i było czasochłonne. Z informacji które posiadamy najlepsze górki w Janowie znajdowały się na Pokuciu( obecnie 14-go czerwca) a robił je Pan Boliński. Z opowieści wiemy że kilkadziesiąt lat temu do gry mogli przystępować tylko dorośli mężczyźni, młodzież i dzieci nie byli dopuszczani przez starszyznę a i stawki w grze były zbyt wysokie aby mogły sobie na to pozwolić.Przez długie lata robiono je przy ulicy Ulanowskiej, Piłsudskiego, na Rudzie i Zaolszyniu. Tradycja ta dotyczyła tylko Janowa i kultywowana była tylko w starej części miasta. Próbowano również robić górki w okolicach bloków, ale to już nie to. Sama gra polegała na puszczeniu jajka z czuba górki i trafieniu jajka przeciwnika znajdującego się na dole górki. Wygrywał ten co na placu boju pozostawał sam a trafiony ustawiał się w kolejce do następnej rundy. Trafiony musiał zapłacić ustaloną stawkę temu co trafił. Oczywiście obowiązywały pewne zasady. Jajka nie mogły być inne jak tylko kurze, podczas gry nie wolno było ich pchać z czuba oraz używać popękanych zwanych „ciarami”. W każdym z tych przypadków jajko lądowało na murze sąsiada. Ileż było przy tym emocji i śmiechu, ileż podejrzeń: pchane czy niepchane, dotknęło jajka przeciwnika czy też nie, czyje twardsze, bardziej okrągłe czy podłużne.
W świątecznej atmosferze i z uśmiechem na twarzy wszyscy spędzali miło czas przy grze w „jajka”. Niestety z biegiem czasu ta tradycja, którą nasi dziadkowie i ojcowie tworzyli od lat zamiera. Starajmy się przypominać wszystkim o naszych tradycjach. Próbujmy je odtwarzać na nowo by nie tylko było to w naszej pamięci, lecz po to by mogło trwać dalej i dawać nam taką samą przyjemność i satysfakcję jaką mieli nasi przodkowie. Ocalmy naszą historię…