JAK ZGINĄŁ WŁADYSŁAW ULANOWSKI

Władka znali przed wojną niemal wszyscy janowiacy. Mieszkał najpierw przy ul. Lipowej 10, potem przy głównej ulicy, ok. 100 m od rynku. Był wesołym chłopakiem, brał udział w wielu akcjach młodzieżowych.
Urodził się w Janowie Lubelskim w 1911 r., z zawodu fotograf. W okresie okupacji niemieckiej był w AK, m.in. jako łącznik między strukturami AK a NSZ i SN. Po zakończeniu wojny pozostał nadal w konspiracji, był dowódcą oddziału PAS (Pogotowie Akcji Specjalnych), nosił pseudonim „Warta”. Aresztowany został w 1945 r. i sądzony w tzw. „procesie dwudziestu trzech” Okręgu Lubelskiego NSZ i NZW, oskarżony o udział w spacyfikowaniu 6 VI 1945 wsi Wierzchowiny choć nigdy tam nie był (wieś leży we wschodniej części pow. krasnostawskiego i w okresie międzywojennym mieszkali tu w znacznej części Ukraińcy. Pogłoska, że w Wierzchowinach ukrywają się bandy UPA, okazała się fałszywa, bo ludność współpracowała z władzą. Dostępny opis wydarzeń w Wierzchowinach, pełen znaków zapytania, też zdaje się przemawiać na rzecz poglądu o prowokatorskim charakterze całej sprawy). Wraz z sześcioma innymi oskarżonymi: Romanem Jaroszyńskim, Stanisławem Kaczmarczykiem, Kazimierzem Tadeuszem Łuszczyńskim, Zygmuntem Roguskim, Zygmuntem Wolaninem i Władysławem Żwirkiem skazany został 19 III 1946 r. przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie na karę śmierci. Wyrok wykonano 24 maja 1946 r. Władek miał dopiero 25 lat…
Proces odbył się w Warszawie i trwał cały miesiąc. Przed sądem stanęło w sumie 23 oskarżonych o pacyfikację wsi Wierzchowiny i inne czyny. Zwraca uwagę fakt, że proces odbył się w późniejszym, niż zapowiadany, terminie i nie w Lublinie, jak to powinno być zgodnie z właściwością terytorialną i jak zapowiadała prasa. Żaden z oskarżonych (prócz R. Jaroszyńskiego) nie był obecny ani nie wydał rozkazu do pacyfikacji, w której zginęło 193 mieszkańców wsi Wierzchowiny; zamordowano tam kobiety, dzieci, starców.
Oskarżeni przyznawali się tylko do udziału w nielegalnej organizacji. Wgląd w akta sprawy jeszcze mocniej przekonuje, że Wierzchowinami mieli mało wspólnego lub wręcz nic. Sprawa została sfabrykowana, by przerzucić winę na innych. Według zebranych przez prokuraturę „dokumentów” 6 czerwca 1945 r. oddziały PAS Okręgu Lublin NSZ weszły do Wierzchowin i dokonały mordu. Tymczasem ppor. Roman Jaroszyński „Roman” – biorący udział w akcji – złożył meldunek spisany 17 czerwca 1945 r.: „…dnia 6.6.1945 r. […] oddziały pod dowództwem kpt. ‘Szarego’ o godzinie 12 minut 15 przybyły do wsi Wierzchowiny, by dokonać akcji na zbrodniarzach. Akcja trwała do godziny 15 min. 10. W czasie akcji przede wszystkim strzelano do mieszkańców pochodzenia ukraińskiego, młodych zaś męczono celem wydobycia broni, która była używana na Polaków – co się okazało słuszne, gdyż wydobyto z nich kilka automatów, amunicji i granatów. W powyższej wsi zostało zamordowane 194 osoby pochodzenia tylko ukraińskiego”.
Pacyfikacja była niewątpliwie zemstą na Ukraińcach, a dokonało jej wojsko lub KBW. Wolanin (ps. Zenon), główny oskarżony w procesie, oskarżony był o to, że do 29 IX 1945 był komendantem II rejonu NSZ w Łukowie, kontaktował się z dowódcami „band” leśnych i przekazywał im rozkazy dokonywania napadów rabunkowych. Sąd uniewinnił go z udziału w napadach rabunkowych, wydawaniu rozkazów wykonywania wyroków śmierci, jak też przygotowania akcji na Wierzchowiny, i ocenił, że jego działalność ograniczała się wyłącznie do ram organizacji nielegalnej. Sąd wnioskował, by go ułaskawić, zaznaczając, że walczył on z Niemcami, zerwał z organizacją (w sierpniu 1945), nie czytając spalił przekazany mu list, powiedział, że żadnych poleceń nie będzie przyjmował oraz zaczął pracę w Powiatowym Urzędzie Ziemskim w Krasnymstawie w połowie lipca 1945. W sumie sąd uznał, że Wolanin podlega amnestii.
Jaroszyński był w pionie bojowym AK do 18 IX 1944 (co robił do marca 1945 – nie wiadomo), a od marca do kwietnia 1945 miał być dowódcą oddziału leśnego NSZ i szefem PAS na Podlasiu; kontaktował się z niejakim „Henrykiem”. Oskarżony był także o to, że strzelał z działka do wojskowego samochodu (jedynym materiałem dowodowym w jego sprawie były jego własne zeznania). Twierdził, że przyglądał się tylko akcji, działał na rozkaz przełożonych, współpracował z Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, ujawnił wielu członków NSZ (a więc współpracownik – ale nie NSZ, tylko UB!).
19 III 1946 Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał wszystkich siedmiu na karę śmierci, przedstawiając zarazem swe w/w opinie na rzecz ułaskawień. Wniosek Wydziału Prawnego Krajowej Rady Narodowej (podpisany przez W. Barcikowskiego) proponował dla Wolanina i Żwirka zamianę wyroku na 15 lat więzienia, dla Roguskiego, Kaczmarczyka, Ulanowskiego na 10 lat, zaś dla Jaroszyńskiego i Łuszczyńskiego – w przypadku, gdyby objęło ich prawo łaski – na dożywotnie więzienie. Prezydent Bierut 16 V 1946 nie skorzystał z prawa łaski w stosunku do żadnego ze skazanych. Wszak był to przecież proces polityczny i ktoś musiał zapłacić głową za to, że zginęło blisko 200 osób i że zostało to ujawnione.
Do dziś nie wiadomo co się stało z ciałami zamordowanych. Ich nazwiska, w tym Wł. Ulanowskiego, widnieją na tablicy przy murze Cmentarza Komunalnego Wojskowego w Warszawie, na tzw. Łączce, gdzie chowano pomordowanych przez Służbę Bezpieczeństwa w latach 1945-1956.


Źródła i literatura:
Arch. IPN, Teczki więźniów 1946, Ulanowski Władysław;
Ł. Socha (M. Turlejska), Te pokolenia żałobami czarne… s. 159-160;
M. Szejnert, Śród żywych duchów, Aneks, Warszawa 1990.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *