Tym razem komentarz autorstwa Władysława Przegalińskiego do artykułu “Pamięci dobrego Polaka” Wacława Malanowskiego.
Na umieszczony w N2 234 Ziemi Lub. z dnia 22 b. m. artykuł pana W. Malanowskiego poświęcony “Pamięci dobrego Polaka”, odpowiadam kilka słów z powodu rzuconych przez autora gromów potępienia na mieszkańców miasta Janowa, jako niegodnych miana Polaków.
Pod względem życia społecznego i narodowego w Janowie Lubelskim, w tem mieście, według opinji autora, “o pogodzonej z niewolą inteligiencji i zrusyfikowanem mieszczaństwie” działo się jednak jeżeli nie lepiej, to zapewne nie gorzej, niż w innych podobnych miastach, znajdujących się w takich samych warunkach prowinajonalnych w bezpośredniem zetknięciu z władzami administracyjnemi. Działo się nawet z pewnością lepiej, niż w wielu miasteczkach, posiadających o wiele liczniejszą i bardziej niezależną inteligencję miejscową i okoliczną. Świadczy o tern choćby samo istnienie w Janowie tylu polskich stowarzyszeń i instytucji społecznych, jak Stowarzyszenie Spożywcze, Straż ochotnicza, miejska kasa pożyczkowo oszczędnościowa, mieszczańska udziałowa spółka browarnicza, czytelnia publiczna, ochrona i inne. Tworzone z trudem, z mozołem utrzymywane i prowadzone, prawie wszystkie te instytucje trwały przez długie lata i przetrwały czasy niewoli i nawet przeciwności wojenne, roztaczając bądź co bądź dodatni wpływ na otoczenie i stanowiąc, jaki tak; kulturalny dorobek życia narodowego. A przy tworzeniu i prowadzeniu tych instytucji ś. p. Andrzej Kuliński miał przecież współpracowników: były nimi w istocie tak surowo potępiona inteligencja i mieszczaństwo.
Miejscowe społeczeństwo, tonące, według pana M., „w bagnie ugody i atmosferze upadlającego niewolnictwa”, uznawało również zasługi ś. p. Kulińskiego, umiało ocenić zarówno jego zalety, jak i braki, od których oczywiście nie był wolny, jak każdy zresztą człowiek. Gdy, przystąpiwszy do pracy agitacyjnej, oddał się jej niepodzielnie i zaniedbawszy rzemiosło i gospodarkę, wpadł w uciążliwe długi i wreszcie w nieuleczalną chorobę, na co potem niejednokrotnie użalał się gorzko, wtedy stałej, a nie wiem, czy nie wyłącznej, doznawał pomocy materialnej i opieki od Janowskiego Towarzystwa Pożyczkowo Oszczędnościowego, będącego pod kierunkiem osób z pośród tej samej inteligiencji i przedstawicieli “zrusyfikowanego” mieszczaństwa. Nawet tak dalece, że w końcu byt materjalny ś. p. Kulińskiego zupełnie uzależnił się od tego Towarzystwa, które może i w przyszłości nie da zmarnieć pozostałej jego rodzinie.
Autor artykułu, będąc nieobecny w Janowie, nie ma podstawy i nie powinien sądzić, czy to „obmierzły strach przed Moskalem nie dozwolił wielu obywatelom oddać zmarłemu ostatniej posługi” i czy to „miejscowi luminarze” istotnie rozsiewali ten strach śród ogółu. Ale szkoda doprawdy, że obecni wówczas, a dzisiaj tacy głośni wyznawcy zasług ś. p. Kulińskiego nie i czynili wtedy nic dla uczczenia zmarłego i uświetnienia jego pogrzebu, który rzeczywiście odbył się cicho, tak cicho, że wielu mieszkańców dowiedziało się o tem dopiero po spełnionym fakcie.
Nie mam zamiaru w czemkolwiek zmniejszać zasług ś. p. Andrzeja Kulińskiego, wykazanych przez pana W. Malanowskiego tylko czytając jego artykuł, wydaje mi się, iż autor nie pamięta, ze zgoda jednoczy i buduje, a nienawiść rozdziela i niszczy, i że najlepsze zamierzenia owiane takiem uczuciem, nie dadzą spodziewanych owoców. Ileż bowiem w tym artykule jest nienawistnego uczucia i przesadnej pogardy i ile niechęci i zawziętości zbudzić on może nawzajem w sercach tak chłostanych i potępianych! I dla tego stokroć wznioślejsze i piękniejsze są te proste, pełne miłości słowa Felicjana Faleńskiego:
Kiedy o miłej radzą Ojczyźnie,
Choćbyś był świętym nie lada,
Nie krzycz o byle co: zdrada!
Lecz bratu podaj swe ręce bliźnie,
Niechaj nie każdy, co się pośliźnie,
Zaraz upada.
Wł. Przegaliński
Lublin 27.10 1915 r.
Ziemia Lubelska, 1915, R. 10, nr 367