11 września 1855 r.[1] w Janowie Lubelskim, zmarł w Warszawie w 71 roku życia na wówczas panującą cholerę; eksprowincjał zakonu księży dominikanów. „Księża dominikanie czy warszawscy, czy lubelscy, dla których zaszczytu całe swoje prawdziwie bogobojne i święte życie poświęcił, powinniby w szczegółach życie jego ogłosić drukiem, dla przykładu, wzoru i naśladowania wszystkich katolickich tak świeckich jak zakonnych kapłanów. Nie zawiódł on imienia swego Teofil. Dostojnością, powagą, dobrocią, łagodnością, a szczególniej miłością ludzkości przypominał owego biskupa kijowskiego Cieciszewskiego, którego równie katolicy jak różnowiercy do rzędu świętych zaliczają. Klasztor lubelski, dla którego i w którym był dobroczyńcą i na tej stopie, na której się dziś znajduje przez czynne, gorliwe podniesienie jego gospodarstwa postawił, najwięcej mu winien wdzięczności. W całej okolicy Lublina tak był wielbionym, kochanym, poważanym i pożądanym, iż poczytywano za błogosławieństwo Boże gdzie tylko się ukazał.
Uczęszczał też prawie do wszystkich obywatelskich domów obdzielając koleją swemi bogobojnemi i pobożnemi pracami. Najwięcej i najchętniej pracował nad oświecaniem wiarą świętą dzieci włościańskich, do których pojęcia nauki swoje stosował, wynajdując różne sposoby nauczania przez obrazki świętych nieumiejących czytać. Nie było domu któryby go sobie nie życzył za spowiednika i dysponującego na śmierć kapłana. Uczony głęboko, równie w duchownym zawodzie, jak w świeckich dziełach, był nader przyjemnym w towarzystwie, zaprawiał rozmowy tą niewinną wesołością, która jest najpewniejszym świadectwem czystości sumienia. Długo żyjąc na świecie wiele rozważał, wiele wiedział, wiele przebaczał. Mawiał między innemi: «Niema tak głupiej książki z której by się najrozumniejszy człowiek czegoś jeszcze nie mógł nauczyć». W zachowaniu zakonnej reguły był nieugiętym rygorystą, co go narażało na prześladowanie złych zakonników na ich fałszywe i zdradliwe oskarżenie. Oskarżony najniesłuszniej o używanie spowiedzi w celach patryotycznych, został przez rząd prześladowany, więziony, głodzony i ledwie się za wstawieniem marszałka Jezierskiego wydobył z więzienia i szponów Storożenki.
Ksiądz Wszelaki był wielkim przyjacielem brata mego, biskupa kaliskiego, i tę przyjaźń niezachwianą do śmierci mu dochował. Brat mój często stawał w klasztorze księży Dominikanów warszawskich, tam poznałem tego świątobliwego kapłana i odtąd mnie ściśle z nim połączyły cześć, przyjaźń i uszanowanie jego osoby.
Opłakuyę śmierć jego jako niepowetowaną stratę dla ludzkości.
[…] Przychodzą mi tu na pamięć wiersze moje jakby dla niego napisane:
Święci Boga kapłani, stróże jego wiary!
Kto zliczy wasze trudy, oceni ofiary?
Cnoty wasze nie wyszły z poziomego świata,
W niebie wzięły początek i tam ich odpłata.
Ksiądz Wszelaki miał wielką i doświadczoną ufność w zielu świętojańskim namoczonym w spirytusie, którym i sam siebie i drugich leczył. Czy użył tego środka w swojej chorobie, nie wiem. Całe duchowieństwo świeckie i zakonne odprowadziło szanowne zwłoki na cmentarz powązkowski. Czytam jednak z żalem, że między zarażone cholerą w dół wrzucone zostały.
Obszerna okolica Lublina, domy Dłuskich, Stadnickich, nasz, księdza Baranowskiego, boleśnie zapłakały nad tą śmiercią.
Świątobliwy Wszelaki był rodem z miasta Janowa Ordynackiego, tam miał braci i całą swoją familię.”
Za: Pamiętniki Kajetana Koźmiana obejmujące wspomnienia od roku 1815, Kraków. 1865. s. 611. Nakładem Konstantego Wodeckiego.
O. Teofil jest autorem wydanej w 1829 r. książeczki: Krótki zbiór nauki chrześcijańskiej z przydatkiem modlitw porannych, wieczornych i nauki służenia do Mszy Ś. […] 1829.]
W swoim czasie miał ks. Teofil Wszelaki kwiecistą przemowę na pogrzebie jakiegoś nieciekawego człowieka. Wymyślono potem komentarz:
Umarł pan ladajaki, Chwalił go ksiądz Wszelaki.
Można więc żyć ladajako, A być chwalonym wszelako.
Źródło: Przysłowia do nazwisk szlacheckich. Kijów. Dr. Uniwersytetu. 1870. Czerwiec. Str. 15. Opublikował: Tydzień polityczny, naukowy, literacki i artystyczny. Redaktor J. J. Kraszewski, Rok I. Drezno, 18. września 1870. Nr 38.
Opr. J.Łukasiewicz
[1] Kurjer Warszawski nr 241 z dnia 1 (13) września 1855 roku.
Książka rózańcowa dla tych, co nie umieją czytać, Lublin 1840.
Krótki zbiór nauki chrześcijańskiej : z przydatkiem modlitw porannych, wieczornych i nauki służenia do mszy, Puławy 1830.